Nie ma już ich? Czyżby?

1 listopada to szczególny czas – czas, gdy wspominamy tych ludzi, którzy wnieśli coś do naszego życia. Są oni nam bliżsi i dalsi, ale zawsze mieli na nas jakiś impakt. W moim przypadku takich osób z całą pewnością jest mnóstwo. Banałem jest wspominanie babć (jedna nie żyje już 25 lat, a druga 10), chociaż na pewno brakuje pączków, ciast i pierogów, które tylko one tam dobrze robiły, cioci Zosi, która była jak trzecia babcia. Ale są (byli) wśród nas ludzie, którzy odcisnęli trwałe piętno w życiu.

…Zbyszek Galor – mój przyjaciel, dla którego nauka i książka to element trwale zrośnięty z jego życiem. Pamiętam, jak kupował więcej książek, bo zawsze się nimi dzielił ze znajomymi. Nie żałował swoich pieniędzy by wspierać badania.

…Pani Ulka Madalińska, która zaszczepiła mi miłość do folkloru. Moja pierwsza miłość 🙂

…Pani Profesor Mira Bobrowska, która pokazała, że wielkopolski folklor może być piękny, ale nade wszystko musi być kultywowany. Że równy wcale nie musi być łatwy.

…Jacek Kuroń, którego plakat miałem w swoim pokoju. Wiem, młodzi zwykle mają roznegliżowane panie, albo piosenkarki, czy zespoły, które lubią, a ja miałem Jacka Kuronia, z kampanii prezydenckiej z 1995 roku (w krawacie).

…Tadeusza Mazowieckiego, którego też plakat zawisnął w moim pokoju, chociaż nie wisiał tak długo jak Kuronia. Obu miałem okazję poznać osobiście.

…Jacka Kaczmarskiego, którego poezja mi towarzyszy od zawsze.

…Joli Oracz i Pani Joli Floraszek, które miały wpływ na to, jakich ludzi dane było mi poznać.

…ale też ludzi kultury, polityki, czy sportu, których wymienianie byłoby niezwykle trudno… części mogłem zapalić znicz, część z tych ludzi mogę jedynie wspominać…

Te osoby odchodzą, a jednak jakby były ciągle w nas. Nasza pamięć ich trzyma, a oni żyją tak długo, jak długo pamięć o nich w nas się tli.

…eh miało być zabawnie, a wyszło sentymentalnie…