Osiatyński: Michał Kalecki podpowiada światu jak wyjść z kryzysu
Ze strony Forsal.pl
Wracamy do Kaleckiego, bo można znaleźć u niego wiele spostrzeżeń pomagających zrozumieć kryzys. I spróbować mu zaradzić – mówi w wywiadzie Jerzy Osiatyński, ekonomista i uczeń Michała Kaleckiego.
Wszyscy święci zachodniej ekonomii zaczęli ekscytować się nieco zapomnianym polskim ekonomistą Michałem Kaleckim. Co takiego znaleźli w jego pracach?
Ale najważniejsze prace Kaleckiego powstały w pierwszej połowie ubiegłego wieku. Jak mogą pomóc w rozwiązaniu dzisiejszych problemów?
Mogą, bo to, co w obliczu obecnego kryzysu ma do zaproponowania ekonomia głównego nurtu, niewiele różni się od tego, co głosiła w kryzysie lat 30. ekonomia neoklasyczna. Wtedy mówiło się: kryzys musi się wyszumieć. Dominował ekonomiczny darwinizm: zgodnie z hipotezą o twórczej destrukcjiJosepha Schumpetera podczas kryzysu firmy najmniej efektywne muszą zejść ze sceny, umożliwiając przetrwanie najsilniejszym. Dziś zwolennicy ekonomii głównego nurtu argumentują podobnie. Twierdzą, że należy deregulować, rugować niewydajne państwo z gospodarki, bo rynek sam sobie poradzi.
No i oszczędzać.
Zachód wierzy w prymat zdrowych finansów i piąty rok idzie drogą zaciskania pasa. Kalecki nie akceptował wiary w to, że bierność może przynieść skutki lepsze niż działanie. Po dwóch latach zalecania polityki zaciskania pasa wielu jej zwolenników przyznaje, że prowadzi ona do redukcji produkcji i zatrudnienia. Ale, powiadają oni, tak jest na krótką metę. Ale kiedy już przez ten czyściec przejdziemy, mechanizm rynkowy zapewni odrobienie strat i ponowny rozwój. Więc im większe spadki produkcji i zatrudnienia „na bliską metę”, tym gorliwiej zachęcają do dalszych oszczędności. Co się zaś tyczy nacisku ekonomistów głównego nurtu i polityków na tych teoriach wychowanych, aby dalej bezkrytycznie aplikować kolejne dawki „zaciskania”, presja ta przypomina mi prześmiewczą fraszkę Kaleckiego, którą napisał po swoich doświadczeniach z planowaniem wieloletnim w Polsce. „Co na dziś trudności rodzi, w perspektywie ci wychodzi, nigdy więc nie padaj duchem, będą perspektywicznym zuchem”. No i mamy w Europie takie „zuchowanie”. Tymczasem mijają kolejne lata zaciskania, a wyniki są marne. Bo nie tylko większość problemowych krajów strefy euro do dziś nie odrobiła strat w PKB z lat sprzed kryzysu, a wiele innych raczej tkwi w stagnacji niż rośnie, to nie został wykonany także główny cel polityki oszczędności. Bardzo dobrze pokazują to dane Eurostatu: mimo podcinającej wzrost polityki zaciskania pasa relacja długu do PKB w większości krajów Unii zwiększyła się. Niestety dominuje niepoparte niczym przekonanie o słuszności następującego schematu: wzrost bezrobocia wywołany polityką zaciskania pasa musi prowadzić do zmniejszenia płac. Dzięki temu przedsiębiorstwa danego kraju stają się bardziej konkurencyjne, a ich towary będą kupowane za granicą. Zarobione w ten sposób pieniądze będzie można przeznaczyć na to, żeby spłacić stare długi. No i nastąpi wzrost zatrudnienia w firmach, których eksport się zwiększy. Tylko że ten scenariusz ma niewielkie szanse powodzenia.
Dlaczego?
Przecież tę strategię mają stosować wszystkie kraje. A przecież nadwyżki jednych krajów są z definicji deficytami drugich. Na Marsa tych towarów nie wyeksportujemy, bo tam niestety nie ma popytu. Zaś rynek wewnętrzny przy tej strategii będzie się dalej kurczył, bo cały czas wydatki państwa mają być ograniczane. Które gospodarstwa domowe zakupią te towary, skoro ich dochody będą stać w miejscu lub spadać?
To z Kaleckiego?
Tak. Kalecki podkreślał, że korzyści z nadwyżki eksportowej, jeśli się nawet pojawią, trzeba konfrontować ze stratami z tytułu zmniejszenia popytu wewnętrznego. Już w latach 30. Kalecki niezależnie doszedł do bardzo podobnych wniosków, co guru XX-wiecznej ekonomii, John Maynard Keynes. W wielu zaś miejscach Kalecki myśl Keynesa wyprzedzał. Jak już wspomniałem, trudno się dziwić, że Kalecki jest teraz odkrywany i przypominany przez wielu zachodnich ekonomistów. Po prostu można znaleźć u niego wiele celnych i praktycznych spostrzeżeń pomagających zrozumieć kryzys. Także w jakimś stopniu próbować mu zaradzić.
Na przykład?
Zacznijmy od tego, że przyjmował on założenia, które dużo lepiej opisywały postępowanie przedsiębiorców, konsumentów, gospodarstw domowych czy funkcjonowanie całego rynku, niż robiła to współczesna mu, ale i dzisiejsza, ekonomia klasyczna. Jej zwolennicy wierzą, że rynek ma wmontowane samoczynne mechanizmy wyjścia z kryzysu. A Kalecki pisał, że taki samoczynny powrót po prostu nie istnieje.
czytaj całość na stronach Forsal.pl