Czas na rewolucję na uczelniach
Polecam tekst Leszka Jażdżewskiego
Edukacja to zbyt ważna sprawa, żeby zostawić ją profesorom
W debacie o edukacji wyższej pora skończyć z hipokryzją, że ogólnie jest nieźle, a będzie jeszcze lepiej, ewentualnie wystarczą drobne korekty, żeby Polska stała się potentatem innowacyjności i kreatywnego myślenia. Niestety cały system jest skonstruowany tak, żeby promować przeciętniactwo i nie wystarczy zorganizowanie kilku konferencji ani nawet otwieranie kierunków we współpracy z biznesem, żeby sytuacja uległa poprawie. Tu potrzeba rewolucji na miarę kopernikańskiej.
Jest super. Jest super. Więc o co ci chodzi?
Ci, którzy tak twierdzą najprawdopodobniej mogą pochwalić się przynajmniej tytułem „dr hab.” przed nazwiskiem. Młodsi pracownicy naukowi, o ile nie mają szczęścia posiadać szefa – anioła są nie tyle pracownikami ile poddanymi swoich zwierzchników. Odrabiają pańszczyznę prowadząc zajęcia często w żaden sposób niezwiązane z własną specjalizacją. Kiedy już mogą zająć się pracą naukową często muszą oddawać plon swoich badań szefom, którzy go bezwzględnie wyzyskują do własnych prac, do tego przecież (i do wyręczania się w mniej przyjemnych obowiązkach) służą przecież doktoranci. Dobrze, o ile promotor wspomni w przypisie oryginalne źródło. O takich drobnostkach jak robienie zakupów albo wyprowadzanie psa pod nieobecność właścicieli nie warto nawet wspominać. Przecież to tylko przyjacielskie przysługi oddane pani dziekan z dobrego serca.
System zachęt na uczelniach nie premiuje dobrych dydaktyków. Punkty dostaje się za napisane artykuły i książki, ew. udział w konferencjach. Opowiadanie bredni na wykładach, usypianie studentów monotonnym odczytywaniem przepisanych ze starych podręczników sentencji, wyręczanie się nimi na ćwiczeniach – gdzie ci prezentują fragmenty z Wikipedii – zamiast porządnego seminarium – to wszystko jest zarówno powszechne jak i zupełnie bezkarne. Prawdziwi sadyści, którzy za punkt honoru stawiają sobie oblanie połowy roku, „bo mogą”, stają się legendami wydziałów (chyba celują w tym prawnicy i lekarze) a kolejne roczniki studentów katują aż do śmierci. Swojej albo ich.