Bezrobotni nie szukają pracy
W pośredniakach rejestrują się miliony bezrobotnych, którym zależy wyłącznie na opiece medycznej.
Od początku tego roku urzędy pracy przeżywają szturm. W styczniu w ich rejestrach przybyło prawie 160 tys. bezrobotnych. Dziś to 2,3 mln osób.
Z analiz przeprowadzonych przez urzędy pracy wynika, że nawet 65 proc. bezrobotnych nie jest zainteresowanych podjęciem pracy, a więc wydawane na nich pieniądze trafiają w błoto. Do tej pory ekonomiści szacowali, że jest to około 30 proc.
– System walki z bezrobociem jest nieracjonalny, gdyż wymusza na nas wystawianie tysięcy, a w skali całego kraju milionów niepotrzebnych dokumentów, wezwań do stawienia się w urzędzie czy skierowań na rozmowy kwalifikacyjne – mówi Roland Budnik, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Gdańsku. Szacuje on, że roczne koszty takiej papierkowej roboty to nawet 180 mln zł.
– Rząd powinien sprawdzić, ile rzeczywiście kosztuje system kontroli bezrobotnych i czy nie byłoby taniej przyznać wszystkim po prostu automatycznie prawo do ubezpieczenia zdrowotnego. Urzędy pracy zajęłyby się wtedy osobami, które faktycznie szukają pracy i potrzebują pomocy – uważa Jeremi Mordasewicz, ekspert PKPP Lewiatan.
W gdańskim urzędzie taki system został wprowadzony już w ubiegłym roku. Podczas rejestracji bezrobotny musi wypełnić ankietę, w której deklaruje, czy jest rzeczywiście zainteresowany poszukiwaniem etatu czy też nie. Okazało się, że ponad dwie trzecie zgłaszających się do tego pośredniaka nie szuka pomocy, z czego połowa deklaruje, że rejestruje się wyłącznie dla ubezpieczenia zdrowotnego.
Wcześniej, gdy urząd kierował taką osobę na rozmowę kwalifikacyjną, zbyt często dostarczała zwolnienie lekarskie na ten dzień lub starała się przekonać w czasie rekrutacji, że nie nadaje się do oferowanej pracy. Akcja gdańskiego urzędu pracy już przynosi efekty.
– Zajęliśmy się wyłącznie osobami zainteresowanymi pracą, a pozostali bezrobotni muszą przychodzić do urzędu nie częściej niż raz na cztery miesiące. Jeśli zdecydują się na szukanie pracy, wystarczy telefon czy e-mail do pośrednika – zdradza Budnik. – Przedsiębiorcy są z tego bardzo zadowoleni, bo w końcu zaczęliśmy wysyłać im osoby zainteresowane zatrudnieniem.
Tymczasem rząd pracuje nad gruntownymi zmianami w przepisach dotyczących walki z bezrobociem. Zakładają one zaostrzenie konsekwencji wobec bezrobotnego, który odmówi udziału w programie prowadzącym do jego powrotu na rynek pracy. Będzie z automatu tracił prawo do ubezpieczenia zdrowotnego nawet na 270 dni.
– Takie zmiany spowodują jeszcze większe kombinatorstwo – zauważa Monika Gładoch, ekspert Pracodawców RP.
więcej w Rzeczpospolitej