Bezrobotny nie przyjmie pracy. Bo się nie opłaca

Sytuacji nie zmieniła reforma urzędów pracy. Zamiast jednego systemu mamy 16, ponieważ każde województwo ma duży zakres swobody w aktywizowaniu osób poszukujących zatrudnienia.
Skąd ten wzrost? – Coraz więcej pracodawców zgłasza do tych instytucji propozycje zatrudnienia na tak zwanych śmieciówkach, bo na wolnym rynku nie mogą już często znaleźć na nie chętnych – mówi dyrektor PUP w Kwidzynie Jerzy Bartnicki. Okazuje się jednak, że wielu zarejestrowanych bezrobotnych nie godzi się na takie oferty, wybierając utratę statusu bezrobotnego (z tym się wiąże odrzucenie propozycji urzędu). Chodzi zwłaszcza o tych, którzy musieliby dojeżdżać do nowej pracy, mieszkających w regionach, gdzie komunikacja publiczna nie działa sprawnie. Tymczasem w 70–80 proc. ofert proponowane wynagrodzenie nie przekracza płacy minimalnej, czyli 1750 zł brutto.
czytaj całość na stronach Dziennika Gazeta Prawna