Coraz biedniejsi pracujący

Co dziesiąty pracownik w Polsce jest ubogi. Szczególnie zagrożone ubóstwem są osoby o nieciągłym zatrudnieniu, często związanym z pracą na umowy cywilnoprawne. To problem, którego, na razie, nikt nie potrafi rozwiązać.

Co dzie­sią­ty pra­cow­nik w Pol­sce jest ubogi. Szcze­gól­nie za­gro­żo­ne ubó­stwem są osoby o nie­cią­głym za­trud­nie­niu, czę­sto zwią­za­nym z pracą na umowy cy­wil­no­praw­ne. To pro­blem, któ­re­go, na razie, nikt nie po­tra­fi roz­wią­zać

Kil­ku­let­ni kry­zys go­spo­dar­czy spra­wił, że na świe­cie wy­jąt­ko­wo dużą wagę za­czę­to przy­wią­zy­wać do nie­rów­no­ści do­cho­do­wych i ubó­stwa pra­cu­ją­cych. Po­sia­da­nie pracy, tra­dy­cyj­nie naj­le­piej za­bez­pie­cza­ją­ce przed ubó­stwem, czę­sto nie wy­star­cza już dla za­pew­nie­nia go­dzi­we­go po­zio­mu życia. W Sta­nach Zjed­no­czo­nych roz­go­rza­ła dys­ku­sja o pod­nie­sie­niu fe­de­ral­nej płacy mi­ni­mal­nej. W Wiel­kiej Bry­ta­nii ponad 1200 firm płaci pra­cow­ni­kom li­ving wage, czyli płacę wyż­szą od mi­ni­mal­nej po to, by uchro­nić ich przed wy­so­ki­mi kosz­ta­mi życia.

W Pol­sce kry­zys nie był tak do­tkli­wy, a nie­rów­no­ści pła­co­we i do­cho­do­we wręcz spa­dły. Stopa ubó­stwa jest jed­nak nieco wyż­sza od śred­niej unij­nej za­rów­no dla całej po­pu­la­cji (w 2013 roku 17,3 proc. w Pol­sce wzglę­dem 16,6 proc. w UE28), jak i wśród pra­cu­ją­cych (10,8 proc. wzglę­dem 8,9 proc.).

Ozna­cza to, że co dzie­sią­ty pra­cow­nik w Pol­sce jest ubogi. Po­nie­waż ubó­stwo do­ty­ka nie po­je­dyn­cze osoby, ale całe go­spo­dar­stwa do­mo­we, z ubó­stwem pra­cu­ją­cych wiąże się ubó­stwo osób po­zo­sta­ją­cych na ich utrzy­ma­niu. W po­świę­co­nym temu za­gad­nie­niu ra­por­cie In­sty­tu­tu Badań Struk­tu­ral­nych po­ka­zu­je­my, że jest to ponad mi­lion dzie­ci oraz pół­to­ra mi­lio­na do­ro­słych. Sy­tu­acja jest naj­gor­sza, jeśli w ta­kich go­spo­dar­stwach do­mo­wych są osoby bez­ro­bot­ne (ponad 40 proc. bez­ro­bot­nych żyje w ubó­stwie, a mniej niż 20 proc. ma za­si­łek) lub mają rentę z ty­tu­łu nie­zdol­no­ści do pracy; lep­sza – jeśli po­bie­ra­ją eme­ry­tu­rę, która gwa­ran­tu­je stałe źró­dło do­cho­du.

Ko­niecz­ność utrzy­my­wa­nia in­nych osób jest bar­dzo waż­nym czyn­ni­kiem sto­ją­cym zaubó­stwem pra­cu­ją­cych, nie mniej waż­nym niż po­ziom ich za­rob­ków. W 2012 roku 20 proc. osób pra­cu­ją­cych poza rol­nic­twem za­ra­bia­ło mało, po­ni­żej 60 proc. me­dia­ny płac (co wów­czas ozna­cza­ło ok. 2 tys. zło­tych brut­to mie­sięcz­nie na pełen etat), ale tylko co piąta taka osoba była rów­no­cze­śnie uboga.

Większość pracowników zarabiających naprawdę mało nie żyła w ubóstwie, ponieważ nie musieli utrzymywać rodzin samodzielnie. W przypadku utraty pracy sytuacja jednak zmienia się diametralnie – wówczas dla uniknięcia ubóstwa mogą nie wystarczyć nawet przeciętne dochody drugiego żywiciela rodziny. W efekcie, wśród ubogich pracujących aż połowę stanowią osoby, które nie należą do najmniej zarabiających – zarabiają kilkaset złotych więcej niż płaca minimalna, ale to za mało, by utrzymać kilka osób.

Do tej pory polityka państwa nie radziła sobie z tymi wyzwaniami. Z pomocą społeczną i wsparciem dla rodzin nie jest powiązana aktywizacja zawodowa, a na zasiłki rodzinne – instrument efektywny w ograniczaniu ubóstwa rodzin z dziećmi – wydajemy najmniej w UE (0.8 proc. PKB w 2012 roku). Równocześnie, opodatkowanie osób mało zarabiających jest na tle innych krajów UE dość wysokie. Podnosząc kwotę wolną od podatku lub koszt uzyskania przychodu w PIT, oraz stopniowo wycofując zasiłki rodzinne wraz ze wzrostem dochodów z pracy, rząd mógłby ubogim pracującym pomóc. Ale nie ze wszystkim wymiarami problemu polityka zasiłkowo-podatkowa może sobie poradzić.

Dane Diagnozy Społecznej mówią, że gdy wydatki gospodarstwa domowego trwale przekraczają dochody, Polacy najczęściej decydują się na ograniczenie bieżących potrzeb, później zwracają się po pomoc do krewnych lub zadłużają. Dopiero na czwartym miejscu znajduje się poszukiwanie dodatkowego źródła dochodu poprzez pracę.

Łatwo taką hierarchię zachowań skrytykować, ale dla wielu osób podjęcie dodatkowej pracy może być obiektywnie trudne. Jeśli już to pracują nieregularnie – w jednym tygodniu w nadgodzinach, a w innym wcale. W istocie, szczególnie zagrożone ubóstwem są osoby o nieciągłym zatrudnieniu, często związanym z pracą na umowy cywilnoprawne.

Nawet jeśli uwzględnimy wpływ (często niskiego) wykształcenia tych osób, to i tak zatrudnienie czasowe wiąże się z wyższym zagrożeniem ubóstwem. Za tą prawidłowością stoją niższe wynagrodzenia, ale także przerwy w osiąganiu dochodów. Dane ZUS pokazują, że osoby na zleceniach pracują średnio przez 8 miesięcy w roku. W nieregularnych i często nieprzewidywalnych okresach braku pracy trudno znaleźć dodatkowe zajęcie i być może nie pozostaje nic innego, jak ograniczanie potrzeb.

całość artykułu Piotra Lewandowskiego na stronach Forbes