Podział na Polskę A i B pogłębia się
Prof. Grzegorz Gorzelak*:… a nawet się pogłębił. Bogaci rozwijają się szybciej, a biedni coraz bardziej odstają (notują wzrost, ale wolniejszy). Dzieje się to, co zapowiadaliśmy w latach 90. Że duże miasta będą się rozwijały, ponieważ są to „bramy” łączące Polskę ze światem. Że Polska B pozostanie Polską B, że do przodu będą szły regiony mające swój wewnętrzny potencjał oraz niektóre regiony surowcowe. Płock ciągnie Orlen, Legnicę ciągnie KGHM. Podobnie kombinat w Bełchatowie powoduje szybki wzrost okolicy. Stolice województw, nawet tych słabych, mają wyższy PKB niż tereny położone od nich nieco dalej, ale nie są w stanie pociągnąć swoich regionów w górę.
Ciekawy jest przykład regionu rzeszowskiego. Rzeszów ma 170 tys. mieszkańców, tyle co Olsztyn, trudno te miasta uznać za wielkie. I pierwszy region rozwija się szybko – szybciej niż średnia krajowa, a drugi wolniej. Dlaczego? Bo w Rzeszowie i jego okolicach było co zrestrukturyzować. Tam był przemysł o tradycjach wyrastających jeszcze z Centralnego Okręgu Przemysłowego. Dzięki udanej polityce i napływowi kapitału zagranicznego zmiana się udała. Bez wielkiego miasta. Tego nie dało się zrobić na Lubelszczyźnie, na Podlasiu.
Polska wschodnia dostała dodatkowe środki unijne na wyrównywanie rozwoju.
Za zewnętrzne pieniądze nie zdynamizuje się tempa wzrostu regionu, który dla nikogo z zewnątrz nie jest interesujący i który nie ma własnego silnego potencjału.
My pompowaliśmy tam pieniądze przez tylko kilka lat. A w USA znacznie większą rzeką pieniędzy próbowano przez prawie 40 lat zmienić Appalachy. Tradycyjnie to obszary biedy. Dwie trzecie przeznaczono na drogi, wychodząc z założenia, że jak się je zbuduje, to region się rozwinie. Co się okazało? Nowe drogi wcale nie przyczyniły się do napływu kapitału i ludzi do Appalachów środkowych. Przyczyniły się wręcz do „wypłukania” najbardziej aktywnych mieszkańców, którzy łatwiej znaleźli pracę poza swoim regionem. A regiony południowe okazały się atrakcyjne nie dlatego, że otrzymywały pomoc zewnętrzną, ale ponieważ nie miały związków zawodowych, z gorącym klimatem można było sobie poradzić dzięki klimatyzacji i dlatego, że oferowały znacznie lepsze warunki do życia niż zatłoczona i zanieczyszczona północ.
A południe Włoch? A byłe NRD? Dziesięciolecia pomocy dla Mezzogiorno i ponad 20 lat ogromnych nakładów przekazywanych do wschodnich Niemiec nie wyrównały różnic.